czwartek, 11 lutego 2016
Cześć!
Może niektórzy się porządnie zdziwią gdy zobaczą tu jakikolwiek post po tych 2 latach bezczynności ale cóż. Miło mi Was ponownie powitać! Tu Aneta, pseudonim na stronie "Anka" o ile ktokolwiek mnie jeszcze pamięta :) Jestem założycielką strony. Miałam dzisiaj dosyć dużo wolnego czasu i naszła mnie myśl - " Co stało się z tym blogiem którego kiedyś pisałam? " Blog który tworzyła twórczość 12-latki. Więc postanowiłam wejść i zobaczyć. Hmm pozostaje jeszcze pytanie. Co oznacza ten post i w jakim celu go piszę? Otóż jestem bardzo ciekawa co u Was moje drogie Directionerki ,czy dalej interesujecie się zespołem. I chciałam Was poinformować,że możliwe iż wznowię swoją działalność w internetach :) Niekoniecznie tu ale mysle o założeniu jakiegoś nowego bloga. Będziecie czytać? :D
poniedziałek, 6 stycznia 2014
Blog oficjalnie zamknięty
Hej,
Darujcie sobie komentarze typu
"blog do dupy i te co go prowadzą też do dupy" ;))))))
Większość z was ma jakieś spiny o to, że nigdzie nie napisałam, że blog jest zamknięty (w ostatnim poście wyraziłam się chyba niejednoznacznie????) dlatego piszę jeszcze raz:
BLOG JEST OFICJALNIE ZAMKNIĘTY/ZAWIESZONY DO ODWOŁANIA.
Dlaczego?
Pisanie nie sprawia przyjemności tak jak kiedyś. Satysfakcja z tego co robimy zaczęła zmieniać się w rutynową czynność, którą po prostu trzeba wykonać.
Brak czasu. Szkoła, sami wiecie jak to jest.
Może kiedyś jeszcze tu wrócimy, kto wie.
Jolks x
Darujcie sobie komentarze typu
"blog do dupy i te co go prowadzą też do dupy" ;))))))
Większość z was ma jakieś spiny o to, że nigdzie nie napisałam, że blog jest zamknięty (w ostatnim poście wyraziłam się chyba niejednoznacznie????) dlatego piszę jeszcze raz:
BLOG JEST OFICJALNIE ZAMKNIĘTY/ZAWIESZONY DO ODWOŁANIA.
Dlaczego?
Pisanie nie sprawia przyjemności tak jak kiedyś. Satysfakcja z tego co robimy zaczęła zmieniać się w rutynową czynność, którą po prostu trzeba wykonać.
Brak czasu. Szkoła, sami wiecie jak to jest.
Może kiedyś jeszcze tu wrócimy, kto wie.
Jolks x
niedziela, 11 sierpnia 2013
Imagin (part 5/5)
Hej :* Dziś wyjątkowo napiszę parę słów na początku. To ja, Klaudia XD Nie pisałam tu nic już tak długo, że może mnie nie pamiętacie. Przepraszam Was bardzo, że tak długo się zeszło, ale wiecie: sprawy prywatne, poza tym nie chce mi się tłumaczyć. W każdym razie chciałam powiedzieć, że zdecydowałam, że nie będę tu już pisać imaginów. Odchodzę. Wiecie, rozwijam się w swoim pisaniu i imaginy już mnie nie.... 'kręcą'. Wolę pisać dłuższe historie.
Zawsze bardzo miło będę wspominać czas spędzony na tym blogu. Tutaj rozpoczęłam swoją przygodę z pisaniem. Kocham czytać Wasze komentarze i czasami nawet przeglądam stare posty, żeby powspominać. Teraz kiedy czytam moje imaginy jeszcze z początków widzę jak bardzo poprawił się mój styl pisania i myślę, że to półtora roku bardzo mnie wzbogaciło.
Podsumowując, dziękuję Wam za wszystko, za komentarze, dobre rady i uwagi. Kocham Was <33
Teraz zawsze będziecie mogli znaleźć mnie na tt (@luvmyjusten) i na nowym blogu z opowiadaniem The Island Of Death Prowadzę go z Dżaś (tez pisała tu imaginy). Będziemy nam bardzo miło jak zajrzycie od czasu do czasu :))
No, nie przedłużam ;3
Polecam piosenkę: We Own It
Dlaczego ja? Siedziałam na krześle. Moje stopy były związane, ręce też. Z oczu spływały mi łzy podczas gdy Mulat obserwował mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Podszedł do mnie i pochylił się nad moją twarzą. Jego dłoń objęła mój policzek, a ja już dostawałam odruchów wymiotnych.
- Taka piękna. Aż szkoda, że zaraz będziesz musiała zginąć – szepnął.
Zacisnęłam oczy, a cichy jęk wydobył się z moich ust.
- A wiesz co w tym wszystkim jest najsmutniejsze? – zagadnął. – Możesz podziękować za to swojemu kochanemu chłoptasiowi, Harry’emu.
- Jesteś potworem! – wykrzyczałam.
On tylko zaśmiał się cierpko i wstał.
- Może i jestem, ale nie większym niż Styles. Ty chyba nie wiesz co on robił kiedy nie było go przy tobie. – usiadł na drugim krześle zaraz naprzeciwko mnie. – Myślę, że najwyższa pora się uświadomić, Księżniczko.
- Nic o nim nie wiesz – syknęłam patrząc mu w oczy.
- I tu się mylisz – wytknął mi. – Harry to gangster. Razem z Tomlinsonem byli członkami gangu. Ich zadaniem było dawanie nauczki. Raz na zawsze. Kiedy ktoś nie zapłacił za narkotyki, które mu dostarczono musiał ponieść konsekwencje. Przychodzili do niego Harry i Louis. Jedna wymierzona w głowę kula i gotowe. Potem trzeba było jeszcze tylko zakopać ciało i po robocie. I tak kilka razy w tygodniu.
- Kłamiesz!
- Harry to morderca – powiedział kompletnie ignorując moje słowa.
Po tym wstał i podszedł do komody. Chwycił w dłonie ramkę ze zdjęciem i ponownie podszedł do mnie.
- Widzisz go? – wskazał palcem na chłopca z brązowymi włosami stojącego zaraz obok małego mulatka. – To jest Liam. Mój brat przyrodni. Był dla mnie wszystkim. Kochałem go i chroniłem. Pilnowałem aby był z dala od wszystkich spraw związanych z moją, nie do końca legalną pracą. Wtedy przyszedł Harry i z zimną krwią go zabił. A wiesz dlaczego? Tylko, bo jak sam powiedział: gówniarz mu przeszkadza. Pozbawił mojego braciszka życia, i to na moich oczach.
Gdy to powiedział kilka łez potoczyło się po jego policzkach ale szybko je wytarł.
- Nie wierzę ci – stwierdziłam obojętnie. – On by tego nie zrobił.
- A jednak – syknął w moją stronę. – I teraz ja się zemszczę.
Wziął do rąk leżącą na drewnianym stole kamerę. Włączył ją i postawił przede mną.
- Kiedy Styles wróci z więzienia, co na pewno szybko nastąpi będzie mógł obejrzeć bardzo interesujący film, z tobą w roli głównej. – oblizał usta. – Zaczynamy zabawę.
Wyciągnął z kieszeni swoich spodni czarny rewolwer po czym przejechał jego końcówką wzdłuż mojej twarzy powodując falę dreszczy. Bałam się, cholernie się bałam. Louisa nie było, Harry’ego tym bardziej. Jakaś część mnie nadal łudziła się, że to tylko zły sen. Tak bardzo chciałabym żeby to było prawdą. Nawet nie miałam już siły płakać. Po prostu siedziałam tam, a przerażenie wypełniało mnie całą.
- Harry, dlaczego jej nie ratujesz, hm? Przecież ją tak bardzo kochasz – zakpił robiąc minę szczeniaczka prosto do kamery.
Jakim cudem facet jeszcze nie wylądował w Zielonym Centrum?
- Przestań – syknęłam.
- Nie odzywaj się! – wymierzył mi siarczysty cios w policzek.
Jęknęłam czując jak zaczyna mnie piec. Spuściłam wzrok, cichy szloch zaczął wstrząsać moim ciałem.
- Już płaczesz? A ja się nawet nie rozkręciłem – burknął.
Nie odpowiedziałam. On był taki żałosny.
Chłopak stał nade mną z pistoletem przyciśniętym do głowy, a mi pozostała nadzieja, że po śmierci jest coś jeszcze. Cicho modliłam się do Boga, ale sama nie byłam przekonana czy w tej sytuacji to coś pomoże. Było po prostu chujowo. Siedziałam na krześle, minuty mijały, Zayn się nie odzywał, ale czułam jak jego wzrok wywierca we mnie dziurę. W pewnym stopniu nawet byłam w stanie zrozumieć to, że chciał się zemścić na Harry’m. Jeśli to co opowiadał było prawdą to mój chłopak/były/sama nie wiem kto był prawdziwym potworem i zasłużył na to, żeby cierpieć. Ale czemu kurwa moim kosztem?
Ugryzłam się w język próbując jakkolwiek uśmierzyć ból. Bezskutecznie. Zayn patrzył się na mnie, ale ja unikałam jego wzroku. Kilka łez spłynęło po moim policzku. Chłopak znowu miał coś powiedzieć, ale wtedy ktoś z hukiem wyłamał drzwi. Oboje spojrzeliśmy zaskoczeni w tamtą stronę, ukazały się nam dwie postacie. Pierwszą z nich rozpoznałabym wszędzie, to Louis, ale drugiego mężczyzny nie znałam. Był młody, miał blond włosy, niebieskie oczy, a na szyi wisiał fartuch kucharski. Obaj w rękach dzierżyli duże pistolety.
- Radzę ci ją puścić, Malik. Albo ta kula przebije cie na wylot! – krzyknął Louis ładując broń.
Reakcja mulata była błyskawiczna. Ponownie przyłożył rewolwer do mojej skroni i trzymał za spust.
- Chyba, nie chcesz żebym pociągnął za spust. Prawda, Tomlinson? – odparł z obrzydzeniem wypowiadając nazwisko bruneta.
Wszyscy zamilkli. Oddychałam niespokojnie obserwując całą sytuacje. Wszyscy trzej wymieniali się spojrzeniami. Atmosfera zrobiła się tak gęsta, że nawet nóż nie byłby w stanie jej przekroić. Czułam to.
- Malik, dobijmy targu – zaczął nagle Louis. – Czego chcesz w zamiast za [T.I]?
No super. Teraz jestem przedmiotem do handlu. Jak nisko można upaść…
- Kpisz sobie? – nerwowy śmiech wydobył się z ust Zayna. – Chcę żeby Styles cierpiał. I nie znam lepszego sposobu niż oglądanie jak jego ukochana dziewczyna ginie w boleściach.
Przygryzłam wargę patrząc niepewnie na Louisa, który w tym czasie zabijał wzrokiem Malika. Mówię serio, z jego oczu cisnęły sztylety podczas gdy drugi, nieznany mi chłopak stał spokojnie i wręcz z rozbawieniem wszystkiemu się przyglądał.
- Jesteś taki głupi, Zaynee – zaśmiał się, a ja rozpoznałam irlandzki akcent kiedy wypowiadał kolejne słowa. – Zabijesz dziewczynę i sam zgniesz. Po co ci to? Tylko po to żeby pomścić śmierć brata? Bez sensu.
Złość kipiała z mulata, był cały czerwony. Jego klata piersiowa unosiła się i opadała w zastraszającym tempie.
- Giń – wysyczał kierując swój rewolwer na blondyna.
Wystrzelił, a ja zamknęłam oczy nie chcąc tego widzieć, jednak kiedy usłyszałam charakterystyczny śmiech nieznajomego ponownie je otworzyłam i zauważyłam, że ten uniknął strzału.
Zayn wkurzył się jeszcze bardziej, zaczął w niego strzelać, ale blondyn był na tyle zwinny i sprytny, że unikał kul w niego wycelowanych. W tym czasie Louis podbiegł do mnie próbując mnie rozwiązać. Przeciął sznur na moich nogach i już miał brać się za ręce kiedy opadł na mnie, a czerwona ciesz zaczęła wyciekać z jego pleców. Przerażona zorientowałam się co się stało. Skurwysyn Malik go postrzelił. Pisnęła ze strachu kiedy martwe ciało Louisa leżało na mnie. Nie oddychał.
- Boże, Lou – szepnęłam, a łzy zaczęły lać się z moich policzków. – Nie umieraj!
Wtedy Zayn znowu skierował pistolet w moją stronę. Podniosłam zrozpaczona wzrok i tym razem byłam już pewna. To jest mój koniec. Miło było, ale się skończyło. Pora umierać.
- Ostatnie słowo, [T.I]? – spytał zadowolony z siebie.
- NIENAWIDZĘ CIĘ! – krzyknął ktoś i to wcale nie byłam ja.
W ciągu kilku sekund za Malikiem pojawiła się doskonale mi znana burza loków.
- Harry? – wytrzeszczyłam oczy.
Chłopak przyłożył karabin do piersi Mulata i patrząc mu prosto w oczy syknął:
- Jak śmiałeś, położyć swoje brudne łapy na [T.I]?! Jak?!
- Jak śmiałeś zabić Liama? – odparł.
Styles splunął.
- Zabiję cię – warknął potrząsając nim. – Ostatnie słowo? – powtórzył wcześniejsze słowa Zayna.
- Widzimy się w piekle, Styles – zasalutował po czym pocisk został wystrzelony w jego pierś.
Harry puścił jego bezwładne ciało, a jego zielone tęczówki od razu spotkały moje. Podbiegł do mnie zauważając martwego Louisa. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Obraz też nagle stał się taki zamazany. Ojej, chyba odlatuję…
*
- [T.I], [T.I]… - ktoś z bardzo irytującym głosem mnie wołał.
Niechętnie, ale otworzyłam oczy. Uderzyła mnie rażąca biel pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Jęknęłam.
- Gdzie ja jestem? – spytałam krzywiąc się.
- Jesteś w szpitalu. Zemdlałaś – powiadomiła mnie kobieta w białym kitlu. – Ale już wszystko w porządku.
- A co z Harrym, Louisem? Oni żyją? – zaczęłam się dopytywać przypominając sobie strzelaninę w mieszkaniu Zayna.
- Kto? – zapytała chichocząc. – Chyba ci się coś śniło. Zemdlałaś, bo dostałaś na w – fie piłką w głowę. Przywiózł cię tu nauczyciel.
Że co?! Ja… Jezu…
Wytrzeszczyłam oczy, a wtedy zobaczyłam na półce obok mnie najnowsze wydanie „Bravo” a na głównej stronie zdjęcie One Direction.
O ja pierdolę! Czyli… To mi się wszystko śniło? Słodki Boże. Dobra, wiecie co? Nieważne….
Zawsze bardzo miło będę wspominać czas spędzony na tym blogu. Tutaj rozpoczęłam swoją przygodę z pisaniem. Kocham czytać Wasze komentarze i czasami nawet przeglądam stare posty, żeby powspominać. Teraz kiedy czytam moje imaginy jeszcze z początków widzę jak bardzo poprawił się mój styl pisania i myślę, że to półtora roku bardzo mnie wzbogaciło.
Podsumowując, dziękuję Wam za wszystko, za komentarze, dobre rady i uwagi. Kocham Was <33
Teraz zawsze będziecie mogli znaleźć mnie na tt (@luvmyjusten) i na nowym blogu z opowiadaniem The Island Of Death Prowadzę go z Dżaś (tez pisała tu imaginy). Będziemy nam bardzo miło jak zajrzycie od czasu do czasu :))
No, nie przedłużam ;3
Polecam piosenkę: We Own It
Dlaczego ja? Siedziałam na krześle. Moje stopy były związane, ręce też. Z oczu spływały mi łzy podczas gdy Mulat obserwował mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Podszedł do mnie i pochylił się nad moją twarzą. Jego dłoń objęła mój policzek, a ja już dostawałam odruchów wymiotnych.
- Taka piękna. Aż szkoda, że zaraz będziesz musiała zginąć – szepnął.
Zacisnęłam oczy, a cichy jęk wydobył się z moich ust.
- A wiesz co w tym wszystkim jest najsmutniejsze? – zagadnął. – Możesz podziękować za to swojemu kochanemu chłoptasiowi, Harry’emu.
- Jesteś potworem! – wykrzyczałam.
On tylko zaśmiał się cierpko i wstał.
- Może i jestem, ale nie większym niż Styles. Ty chyba nie wiesz co on robił kiedy nie było go przy tobie. – usiadł na drugim krześle zaraz naprzeciwko mnie. – Myślę, że najwyższa pora się uświadomić, Księżniczko.
- Nic o nim nie wiesz – syknęłam patrząc mu w oczy.
- I tu się mylisz – wytknął mi. – Harry to gangster. Razem z Tomlinsonem byli członkami gangu. Ich zadaniem było dawanie nauczki. Raz na zawsze. Kiedy ktoś nie zapłacił za narkotyki, które mu dostarczono musiał ponieść konsekwencje. Przychodzili do niego Harry i Louis. Jedna wymierzona w głowę kula i gotowe. Potem trzeba było jeszcze tylko zakopać ciało i po robocie. I tak kilka razy w tygodniu.
- Kłamiesz!
- Harry to morderca – powiedział kompletnie ignorując moje słowa.
Po tym wstał i podszedł do komody. Chwycił w dłonie ramkę ze zdjęciem i ponownie podszedł do mnie.
- Widzisz go? – wskazał palcem na chłopca z brązowymi włosami stojącego zaraz obok małego mulatka. – To jest Liam. Mój brat przyrodni. Był dla mnie wszystkim. Kochałem go i chroniłem. Pilnowałem aby był z dala od wszystkich spraw związanych z moją, nie do końca legalną pracą. Wtedy przyszedł Harry i z zimną krwią go zabił. A wiesz dlaczego? Tylko, bo jak sam powiedział: gówniarz mu przeszkadza. Pozbawił mojego braciszka życia, i to na moich oczach.
Gdy to powiedział kilka łez potoczyło się po jego policzkach ale szybko je wytarł.
- Nie wierzę ci – stwierdziłam obojętnie. – On by tego nie zrobił.
- A jednak – syknął w moją stronę. – I teraz ja się zemszczę.
Wziął do rąk leżącą na drewnianym stole kamerę. Włączył ją i postawił przede mną.
- Kiedy Styles wróci z więzienia, co na pewno szybko nastąpi będzie mógł obejrzeć bardzo interesujący film, z tobą w roli głównej. – oblizał usta. – Zaczynamy zabawę.
Wyciągnął z kieszeni swoich spodni czarny rewolwer po czym przejechał jego końcówką wzdłuż mojej twarzy powodując falę dreszczy. Bałam się, cholernie się bałam. Louisa nie było, Harry’ego tym bardziej. Jakaś część mnie nadal łudziła się, że to tylko zły sen. Tak bardzo chciałabym żeby to było prawdą. Nawet nie miałam już siły płakać. Po prostu siedziałam tam, a przerażenie wypełniało mnie całą.
- Harry, dlaczego jej nie ratujesz, hm? Przecież ją tak bardzo kochasz – zakpił robiąc minę szczeniaczka prosto do kamery.
Jakim cudem facet jeszcze nie wylądował w Zielonym Centrum?
- Przestań – syknęłam.
- Nie odzywaj się! – wymierzył mi siarczysty cios w policzek.
Jęknęłam czując jak zaczyna mnie piec. Spuściłam wzrok, cichy szloch zaczął wstrząsać moim ciałem.
- Już płaczesz? A ja się nawet nie rozkręciłem – burknął.
Nie odpowiedziałam. On był taki żałosny.
Chłopak stał nade mną z pistoletem przyciśniętym do głowy, a mi pozostała nadzieja, że po śmierci jest coś jeszcze. Cicho modliłam się do Boga, ale sama nie byłam przekonana czy w tej sytuacji to coś pomoże. Było po prostu chujowo. Siedziałam na krześle, minuty mijały, Zayn się nie odzywał, ale czułam jak jego wzrok wywierca we mnie dziurę. W pewnym stopniu nawet byłam w stanie zrozumieć to, że chciał się zemścić na Harry’m. Jeśli to co opowiadał było prawdą to mój chłopak/były/sama nie wiem kto był prawdziwym potworem i zasłużył na to, żeby cierpieć. Ale czemu kurwa moim kosztem?
Ugryzłam się w język próbując jakkolwiek uśmierzyć ból. Bezskutecznie. Zayn patrzył się na mnie, ale ja unikałam jego wzroku. Kilka łez spłynęło po moim policzku. Chłopak znowu miał coś powiedzieć, ale wtedy ktoś z hukiem wyłamał drzwi. Oboje spojrzeliśmy zaskoczeni w tamtą stronę, ukazały się nam dwie postacie. Pierwszą z nich rozpoznałabym wszędzie, to Louis, ale drugiego mężczyzny nie znałam. Był młody, miał blond włosy, niebieskie oczy, a na szyi wisiał fartuch kucharski. Obaj w rękach dzierżyli duże pistolety.
- Radzę ci ją puścić, Malik. Albo ta kula przebije cie na wylot! – krzyknął Louis ładując broń.
Reakcja mulata była błyskawiczna. Ponownie przyłożył rewolwer do mojej skroni i trzymał za spust.
- Chyba, nie chcesz żebym pociągnął za spust. Prawda, Tomlinson? – odparł z obrzydzeniem wypowiadając nazwisko bruneta.
Wszyscy zamilkli. Oddychałam niespokojnie obserwując całą sytuacje. Wszyscy trzej wymieniali się spojrzeniami. Atmosfera zrobiła się tak gęsta, że nawet nóż nie byłby w stanie jej przekroić. Czułam to.
- Malik, dobijmy targu – zaczął nagle Louis. – Czego chcesz w zamiast za [T.I]?
No super. Teraz jestem przedmiotem do handlu. Jak nisko można upaść…
- Kpisz sobie? – nerwowy śmiech wydobył się z ust Zayna. – Chcę żeby Styles cierpiał. I nie znam lepszego sposobu niż oglądanie jak jego ukochana dziewczyna ginie w boleściach.
Przygryzłam wargę patrząc niepewnie na Louisa, który w tym czasie zabijał wzrokiem Malika. Mówię serio, z jego oczu cisnęły sztylety podczas gdy drugi, nieznany mi chłopak stał spokojnie i wręcz z rozbawieniem wszystkiemu się przyglądał.
- Jesteś taki głupi, Zaynee – zaśmiał się, a ja rozpoznałam irlandzki akcent kiedy wypowiadał kolejne słowa. – Zabijesz dziewczynę i sam zgniesz. Po co ci to? Tylko po to żeby pomścić śmierć brata? Bez sensu.
Złość kipiała z mulata, był cały czerwony. Jego klata piersiowa unosiła się i opadała w zastraszającym tempie.
- Giń – wysyczał kierując swój rewolwer na blondyna.
Wystrzelił, a ja zamknęłam oczy nie chcąc tego widzieć, jednak kiedy usłyszałam charakterystyczny śmiech nieznajomego ponownie je otworzyłam i zauważyłam, że ten uniknął strzału.
Zayn wkurzył się jeszcze bardziej, zaczął w niego strzelać, ale blondyn był na tyle zwinny i sprytny, że unikał kul w niego wycelowanych. W tym czasie Louis podbiegł do mnie próbując mnie rozwiązać. Przeciął sznur na moich nogach i już miał brać się za ręce kiedy opadł na mnie, a czerwona ciesz zaczęła wyciekać z jego pleców. Przerażona zorientowałam się co się stało. Skurwysyn Malik go postrzelił. Pisnęła ze strachu kiedy martwe ciało Louisa leżało na mnie. Nie oddychał.
- Boże, Lou – szepnęłam, a łzy zaczęły lać się z moich policzków. – Nie umieraj!
Wtedy Zayn znowu skierował pistolet w moją stronę. Podniosłam zrozpaczona wzrok i tym razem byłam już pewna. To jest mój koniec. Miło było, ale się skończyło. Pora umierać.
- Ostatnie słowo, [T.I]? – spytał zadowolony z siebie.
- NIENAWIDZĘ CIĘ! – krzyknął ktoś i to wcale nie byłam ja.
W ciągu kilku sekund za Malikiem pojawiła się doskonale mi znana burza loków.
- Harry? – wytrzeszczyłam oczy.
Chłopak przyłożył karabin do piersi Mulata i patrząc mu prosto w oczy syknął:
- Jak śmiałeś, położyć swoje brudne łapy na [T.I]?! Jak?!
- Jak śmiałeś zabić Liama? – odparł.
Styles splunął.
- Zabiję cię – warknął potrząsając nim. – Ostatnie słowo? – powtórzył wcześniejsze słowa Zayna.
- Widzimy się w piekle, Styles – zasalutował po czym pocisk został wystrzelony w jego pierś.
Harry puścił jego bezwładne ciało, a jego zielone tęczówki od razu spotkały moje. Podbiegł do mnie zauważając martwego Louisa. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Obraz też nagle stał się taki zamazany. Ojej, chyba odlatuję…
*
- [T.I], [T.I]… - ktoś z bardzo irytującym głosem mnie wołał.
Niechętnie, ale otworzyłam oczy. Uderzyła mnie rażąca biel pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Jęknęłam.
- Gdzie ja jestem? – spytałam krzywiąc się.
- Jesteś w szpitalu. Zemdlałaś – powiadomiła mnie kobieta w białym kitlu. – Ale już wszystko w porządku.
- A co z Harrym, Louisem? Oni żyją? – zaczęłam się dopytywać przypominając sobie strzelaninę w mieszkaniu Zayna.
- Kto? – zapytała chichocząc. – Chyba ci się coś śniło. Zemdlałaś, bo dostałaś na w – fie piłką w głowę. Przywiózł cię tu nauczyciel.
Że co?! Ja… Jezu…
Wytrzeszczyłam oczy, a wtedy zobaczyłam na półce obok mnie najnowsze wydanie „Bravo” a na głównej stronie zdjęcie One Direction.
O ja pierdolę! Czyli… To mi się wszystko śniło? Słodki Boże. Dobra, wiecie co? Nieważne….
THE END
By Klaudia
poniedziałek, 29 lipca 2013
Newsy
Hejka!
Wczoraj Hazza był bardzo aktywny na vine i tt.
https://vine.co/v/hA2QaFZOLH0
https://vine.co/v/hA2PzqTFl3B
https://vine.co/v/hA2UrV79P9M
https://vine.co/v/hA2tLdzOjgj
screenshot:
Wczoraj Hazza był bardzo aktywny na vine i tt.
https://vine.co/v/hA2QaFZOLH0
https://vine.co/v/hA2PzqTFl3B
https://vine.co/v/hA2UrV79P9M
https://vine.co/v/hA2tLdzOjgj
screenshot:
BSE jest na drugim miejscu w brytyjskich listach! Woohoo! Liam napisał o tym na tt
"Best Song Ever jest druga na brytyjskich notowaniach! To niesamowite! Dziękuję wszystkim, którzy to kupili! Kocham was, co u was?"
oraz:
"Kto będzie na naszym koncercie? Ja! :)" Kreatywne Payne.
Dzisiaj Liam sędził czas z przyjaciółmi w busie. Oto efekty tej zabawy:
1D w Kanadzie:
Koncert w Vancouver (na początku myślałam, że to miasto jest w Norwegii, lol)
M&G w Vancouver:
Macie twittera? Dzięki niemu możemy głosować w #MTVHottest na 1D! Wystarczy napisać tweeta z tym hastagiem. UWAGA! "#MTVHottest One Direction" musi być na samym końcu! Nie wolno dodawać zdjęć, bo te głosy się nie liczą.
Nadal nabijajmy wyświetlenia pod BSE! Musimy pobić rekord miesiąca!
Kulisy BSE: http://tinypic.com/player.php?v=9j16w2&s=5
To by było na tyle. Wiem, krótki post, ale upały naprawdę męczą ludzi.
Peace&love
~Karo.
środa, 10 lipca 2013
Imagin (part. 4/5)
Polecam piosenkę Never Close Our Eyes
Siedziałam pod drzwiami, a strach i panika opanowały mnie całą. Dłonie mi się trzęsły, zimny pot spływał z czoła, a łzy same cisnęły się do oczu. Nie mogłam się w żaden sposób uspokoić.
- Myśl – nakazałam sobie sama.
I wtedy mnie olśniło. Drżącym rękami wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni komórkę i wybrałam numer Louisa.
- [T.I] Bogu dzięki dzwonisz! Powiedz mi gdzie ty jesteś, Harry chciał mi nogi z dupy powyrywać… - mówił z wyraźną ulgą w głosie.
- Louis… - zaczęłam niepewnie.
Mój głos się powoli załamywał.
- Musisz szybko wracać do domu. Nie jesteś bezpieczna. Zayn idiota Malik na pewno będzie chciał cię dopaść. Powiedz gdz… – nie dokończył, bo brutalnie mu przerwałam.
- Louis, ja jestem w domu Malika!!! – wykrzyczałam po chwili wybuchając głośnym płaczem.
To było zdecydowanie za wiele jak na moje słaby nerwy. Nie słyszałam od Tomlinsona żadnej odpowiedzi, tylko szum.
- [T.I] proszę powiedz, że żartujesz… - jęknął.
- Nie, żartuję Louis. On do mnie podszedł wczoraj wieczorem, byłam załamana on to wykorzystał, dziś rano obudziłam się w jego domu, był miły i zrobił mi śniadanie. Potem wyszedł, a ja przez przypadek zauważyłam zdjęcia moje i Harry’ego i przypomniałam sobie co mówiłeś o tym całym Maliku i… - szlochałam. – I chciałam uciec, ale on mnie zamknął. Lou, pomóż mi!
- Słodki Jezu! – krzyknął. – Poczekaj, będę tam zaraz. Spokojnie, [T.I]. Nie bój się. Wiem gdzie mieszka i zaraz po ciebie przyjadę, okej?
- Tak – otarłam łzy z policzka.
- Trzymaj się, mała – pożegnał się i rozłączył.
Odetchnęłam głęboko. Miałam tylko nadzieję, że Zayn nie przyjedzie teraz do mieszkania. Powoli wstałam z podłogi i wytarłam swoje łzy. Po telefonie do Louisa nieco się uspokoiłam i byłam wreszcie w stanie racjonalnie myśleć.
Usiadłam na kanapie i oparłam się o jedną z poduszek, podciągnęłam kolana pod brodę i starałam się myśleć o czymś miłym.
Leżeliśmy na dywanie w jego salonie z lampką wina w ręce.
- Naprawdę jest ci tu wygodniej niż na kanapie? – spytał wyraźnie rozbawiony.
Pokiwałam jedynie głową. On przysunął się trochę bliżej i musnął delikatnie moje usta.
- Mmm… smakujesz winem – odparłam chichocząc.
Przybliżył się do mnie jeszcze bliżej tak, że nasze twarze się stykały i popatrzył mi w oczy.
- Jesteś taka piękna – przyznał z niemałym zachwytem.
- Harry… - przewróciłam oczami, bo wiedziałam, że to nie było prawda.
W tej samej chwili jego idealne, pełne usta zaczęły całować moją szyję. Położył mnie na plecach i przekręcił się tak, że leżał nade mną. Swoje dłonie ułożył po obu stronach mojej głowy nie przestając muskać mojej szyi. Rozluźniłam się nieco i wpatrywałam w niego jak w obrazek. Był niesamowity. Brązowe loki opadały mu niesfornie na czoło, zielone oczy z pożądaniem pochłaniały każdy centymetr mojego ciała, a umięśnione ramiona pokryte były licznymi tatuażami.
- Podziwiasz widoki? – zażartował patrząc na mnie przelotnie.
Zrobiłam młynka oczami, a na moje policzki wkradł się rumieniec. Loczek popatrzył na mnie i naparł swoimi miękkimi wargami na moje usta. Nie byłam dłużna i oddałam pocałunek. Owinęłam swoje ręce wokół jego karku w pełni poddając się pieszczocie. Nasze języki walczyły ze sobą w tańcu pełnym namiętności i pasji. Przerywaliśmy pocałunek tylko na krótkie oddechy. W międzyczasie ręka Harry zdążyła się przenieść na moje udo i masować je powoli. Zajęczałam cicho kiedy zbliżył się do... tego miejsca. Popatrzył na mnie zadowolony z tego jak na mnie działa, a ja znowu poczułam jak moja twarz robi się czerwona.
- Kocham cię [T.I] – wypowiedział nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Zachłysnęłam się powietrzem, a moje serce zaczęło bić jak dzwon. W normalnych warunkach lekarz mógłby orzec palpitacje serca. Harry Edward Styles właśnie po raz pierwszy powiedział, że mnie kocha. Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu, który wkradł się na moją twarz po wypowiedzeniu tych słów.
Chłopak wciąż leżał nade mną patrząc się w moje oczy. Cisza trwała, a jego mięśnie się napięły. Dostrzegłam też dwa rumieńce na jego idealnych policzkach. Odetchnęłam głęboko.
- Ja ciebie też, Harry – wydukałam i poczułam jak łzy szczęścia wypełniają moje oczy.
Uniosłam delikatnie kąciki swoich ustach kiedy wspominałam to wydarzenie. Poczułam wtedy tęsknotę za Harrym i zaczęłam się martwić. Przecież on był w więzieniu… Przygryzłam wargę próbując się nie rozpłakać. Obraz mojego chłopaka siedzącego w ciemnej celi z daleka ode mnie sprawiał, że łzy same zaczęły spływać po moich policzkach. Ale przecież on zabił człowieka, nie jest warty twojej miłości… - odezwał się nagle jakiś głos w mojej głowie. Westchnęłam. To była prawda. On okazał się mordercą. Był nieobliczalny, a co jeśli kiedyś się wkurzy i mnie też zabije?
Uderzyłam się mentalnie w głowę za to o czym pomyślałam. Szybko się ogarnęłam i przypomniało mi się, że mam jeden wielki problem. Jest przystojny, mega niebezpieczny i nazywa się Zayn Malik. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Minęło pół godziny, a Louisa nadal nie było. Co się stało z tą ciotą? Stukałam palcami o oparcie kanapy wyraźnie zaniepokojona. Już miałam ponownie wybierać numer przyjaciela kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili otworzyły się. Wstałam szybko z kanapy, by zobaczyć kto to. Zayn właśnie stanął w przejściu i uśmiechnął się szeroko na mój widok. Psychopata.
- Cześć, [T.I] – powiedział.
Nie odpowiedziałam. Mulat zauważył, że coś jest na rzeczy, bo byłam naprawdę wyk urwiście wystraszona. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, głos utknął gdzieś w połowie gardła, a reszta ciała niemiłosiernie się trzęsła. Co jak co, ale dobrą aktorką to nie jestem. Malik zmarszczył brwi i przyjrzał mi się od góry w dół. Jego wzrok zatrzymał się na niepozbieranych dokumentach, które nadal leżały na podłodze. Głupia! – pomyślałam. Popatrzył na mnie, potem znowu na papiery, a ja zauważyłam, że drzwi są nadal otwarte. Teraz albo nigdy. Ruszyłam szybkim sprintem, minęłam zdezorientowanego Zayna w korytarzu i wybiegłam przez drzwi. Myślałam, że mi się uda, kiedy czyjeś ręce owinęły się wokół mojej talii zacieśniając mnie w morderczym uścisku.
- Nigdzie się nie wybierasz, panienko. Najpierw zapłacisz za to co zrobił twój ‘pożal się Boże’ chłopak – wyszeptał mi do ucha, a ja dostałam odruchów wymiotnych.
*
Przekręcałem się niespokojnie z jednego boku na drugi i cały czas nie mogłem się pozbyć tej cholernej myśli z głowy: A co jeśli on ją zabił? Nie wybaczyłbym sobie gdyby ten psychol zabił [T.I] tym bardziej, że byłaby to tylko i wyłącznie moja mina. Mogłem nie ruszać Payne'a.
Warknąłem podnosząc się na równe nogi. W celi było ciemno, jedyne światło dochodziło przez niewielkie okienko w drzwiach. Musiałem coś zrobić. Nie mogłem siedzieć tak bezczynnie podczas gdy on mógł już rozprawiać się z moją dziewczyną. Oblizałem wargi i przeczesałem swoje tłuste już włosy. Przez to, że poniosło mnie na dzisiejszej rozmowie z Louisem nie dowiedziałem się od niego żadnych konkretów i tak naprawdę byłem goły i wesoły.
Louis sobie nie poradzi – to było pewne. Ktoś inny musiał mi pomóc, a w tamtej akurat chwili jedyną deską ratunku był on. Niall Horan – pierdolnięty na całej linii kucharz, diler narkotyków, oraz mój kolega z ławki. Chodziliśmy razem do szkoły średniej, ale ostatnio w ogóle się nie widzieliśmy. Wiedziałem, że interes dobrze mu się kręci. Trochę głupio było mi pytać o pomoc, ale nie miałem wyjścia. Trudne czasy wymagają drastycznych rozwiązań.
Podszedłem do drzwi i rozejrzałem się w poszukiwaniu dyżurnego. Był akurat blisko, więc zawołałem:
- Panie Smith!
Policjant podszedł do mnie i z miną bez wyrazu zapytał:
- Co jest Styles?
- Mama taką małą prośbę – zacząłem. – Czy mógłbym na chwilę zadzwonić, proszę?
Musiałem być miły, chociaż najchętniej potraktowałbym go swoją pięścią.
- Nie – opowiedział krótko.
Okej. Czyli pora na moje sprawdzone już kłamstwo.
- Ale, panie Smith. Moja dziewczyna wczoraj rodziła. Chciałbym po prostu dowiedzieć się co z nią i dzieckiem. Proszę mnie zrozumieć. Zostałem ojcem, a nawet nie wiem czy to chłopiec, czy dziewczynka. – spuściłem głowę.
Teraz tylko czekać aż zmięknie mu serce.
- Ugh… Najpierw robią dzieci, a później do pierdla się pakują. Ach, ta młodzież. Dobra, chodź – powiedział i otworzył celę.
Zakuł mnie w kajdanki i poprowadził do budki z telefonem. Stanąłem przed nią i jakimś cudem udało mi się wybrać numer Nialla nawet z kajdankami na nadgarstkach, które swoją drogą kurewsko mnie uwierały.
Rozmowa telefoniczna
- Niall Horan, słucham? -usłyszałem głos po drugiej stronie.
- Tutaj Styles, Harry Styles – odchrząknąłem.
Rozejrzałem się patrząc czy Smith nie stoi w pobliżu. Uff… gadał z kimś.
- Styles? Kurwa, jak miło cię słyszeć. Podobno w więzieniu byłeś, już cię zwolnili? – spytał ze swoim irlandzkim akcentem.
- Nie, dzwonię z pierdla. Mam do ciebie ważną sprawę. Musisz mi pomóc… - zacząłem.
Tak szczerze to nawet wstyd mi pisać po tym miesiącu nieobecności ;x Cóż, zawaliłam. Ale z resztą, nieważne. Przepraszam...... A tak btw to wymiękam przy tej przeróbce Hazzy *_____* Hahhaha lol
No to teraz druga sprawa. Pewnie kojarzycie Dżaś, prawda? No więc, postanowiłyśmy razem pisać fanfiction w te wakacje. Byłoby bardzo miło gdybyście zajrzeli ;3 Jest o One Direction, Justinie i wyspie śmierci, na którą trafili. Mam nadzieję, że Was zaciekawi :) http://the-island-of-death.blogspot.de/
No i Asia poprosiła mnie żebym zaprosiła Was na jej opowiadanie http://littlethingsonedireciton.blogspot.de/, a gdybyście chcieli poczytać coś o Larrym to zapraszam tutaj: http://larry-stylinson-is-real.blogspot.de/
Przepraszam, za końcówki de. ale jestem w Niemczech xD
By Klaudia
poniedziałek, 8 lipca 2013
Newsy
Hej! Przepraszam, że nie było notki przez tydzień, postaram się to nadrobić.
Koncert wczoraj w Hershey:
Koncert wczoraj w Hershey:
M&G
Chłopcy robili mostki na scenie:
(jakbym siebie widziała XD)
Stare zdjęcie z lotniska: (Paul mnie rozwalił XD)
Lou (fryzierka 1D) dodała filmik na którym.. sami zobaczcie:
Nadal się zastanawiam, dlaczego Harry siedzi na drabinie o_o
Chłopcy wczoraj przed areną:
"to moje"
"ale ja chcę się przejechać Niall"
"ale to moje"
"Niall"
"spadaj"
Josh (perkusista) odpisał fance, że chcieli zobaczyć, czy idzie jechać na tym w dwie osoby, mi to na coś innego wygląda XD
Sesja:
Harry dodał na tt:
Niall oglądał półfinał (nie jestem pewna) Wimbledonu, w którym brał udział Polak. Kibicował Brytyjczykowi ( to raczej było do przewidzenia)
22 lipca- premiera Best Song Ever
30 sierpnia- premiera This Is Us w Polsce
11 sierpnia odbędzie się gala Teen Choice Awards, na której prawdopodobnie pojawi się 1D. Chłopcy są nominowani w kilku kategoriach, głosować można tutaj (wymagana rejestracja): http://teenchoiceawards.com/vote-movies.aspx#
A teraz uwaga! Gify dnia z Niallem!
Pozdrawiam z podłogi XD
Love ya! x
~Karo
Subskrybuj:
Posty (Atom)