Polecam piosenkę
Never Close Our Eyes
Siedziałam pod drzwiami, a strach i panika opanowały mnie całą. Dłonie mi się trzęsły, zimny pot spływał z czoła, a łzy same cisnęły się do oczu. Nie mogłam się w żaden sposób uspokoić.
- Myśl – nakazałam sobie sama.
I wtedy mnie olśniło. Drżącym rękami wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni komórkę i wybrałam numer Louisa.
- [T.I] Bogu dzięki dzwonisz! Powiedz mi gdzie ty jesteś, Harry chciał mi nogi z dupy powyrywać… - mówił z wyraźną ulgą w głosie.
- Louis… - zaczęłam niepewnie.
Mój głos się powoli załamywał.
- Musisz szybko wracać do domu. Nie jesteś bezpieczna. Zayn idiota Malik na pewno będzie chciał cię dopaść. Powiedz gdz… – nie dokończył, bo brutalnie mu przerwałam.
- Louis, ja jestem w domu Malika!!! – wykrzyczałam po chwili wybuchając głośnym płaczem.
To było zdecydowanie za wiele jak na moje słaby nerwy. Nie słyszałam od Tomlinsona żadnej odpowiedzi, tylko szum.
- [T.I] proszę powiedz, że żartujesz… - jęknął.
- Nie, żartuję Louis. On do mnie podszedł wczoraj wieczorem, byłam załamana on to wykorzystał, dziś rano obudziłam się w jego domu, był miły i zrobił mi śniadanie. Potem wyszedł, a ja przez przypadek zauważyłam zdjęcia moje i Harry’ego i przypomniałam sobie co mówiłeś o tym całym Maliku i… - szlochałam. – I chciałam uciec, ale on mnie zamknął. Lou, pomóż mi!
- Słodki Jezu! – krzyknął. – Poczekaj, będę tam zaraz. Spokojnie, [T.I]. Nie bój się. Wiem gdzie mieszka i zaraz po ciebie przyjadę, okej?
- Tak – otarłam łzy z policzka.
- Trzymaj się, mała – pożegnał się i rozłączył.
Odetchnęłam głęboko. Miałam tylko nadzieję, że Zayn nie przyjedzie teraz do mieszkania. Powoli wstałam z podłogi i wytarłam swoje łzy. Po telefonie do Louisa nieco się uspokoiłam i byłam wreszcie w stanie racjonalnie myśleć.
Usiadłam na kanapie i oparłam się o jedną z poduszek, podciągnęłam kolana pod brodę i starałam się myśleć o czymś miłym.
Leżeliśmy na dywanie w jego salonie z lampką wina w ręce.
- Naprawdę jest ci tu wygodniej niż na kanapie? – spytał wyraźnie rozbawiony.
Pokiwałam jedynie głową. On przysunął się trochę bliżej i musnął delikatnie moje usta.
- Mmm… smakujesz winem – odparłam chichocząc.
Przybliżył się do mnie jeszcze bliżej tak, że nasze twarze się stykały i popatrzył mi w oczy.
- Jesteś taka piękna – przyznał z niemałym zachwytem.
- Harry… - przewróciłam oczami, bo wiedziałam, że to nie było prawda.
W tej samej chwili jego idealne, pełne usta zaczęły całować moją szyję. Położył mnie na plecach i przekręcił się tak, że leżał nade mną. Swoje dłonie ułożył po obu stronach mojej głowy nie przestając muskać mojej szyi. Rozluźniłam się nieco i wpatrywałam w niego jak w obrazek. Był niesamowity. Brązowe loki opadały mu niesfornie na czoło, zielone oczy z pożądaniem pochłaniały każdy centymetr mojego ciała, a umięśnione ramiona pokryte były licznymi tatuażami.
- Podziwiasz widoki? – zażartował patrząc na mnie przelotnie.
Zrobiłam młynka oczami, a na moje policzki wkradł się rumieniec. Loczek popatrzył na mnie i naparł swoimi miękkimi wargami na moje usta. Nie byłam dłużna i oddałam pocałunek. Owinęłam swoje ręce wokół jego karku w pełni poddając się pieszczocie. Nasze języki walczyły ze sobą w tańcu pełnym namiętności i pasji. Przerywaliśmy pocałunek tylko na krótkie oddechy. W międzyczasie ręka Harry zdążyła się przenieść na moje udo i masować je powoli. Zajęczałam cicho kiedy zbliżył się do... tego miejsca. Popatrzył na mnie zadowolony z tego jak na mnie działa, a ja znowu poczułam jak moja twarz robi się czerwona.
- Kocham cię [T.I] – wypowiedział nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Zachłysnęłam się powietrzem, a moje serce zaczęło bić jak dzwon. W normalnych warunkach lekarz mógłby orzec palpitacje serca. Harry Edward Styles właśnie po raz pierwszy powiedział, że mnie kocha. Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu, który wkradł się na moją twarz po wypowiedzeniu tych słów.
Chłopak wciąż leżał nade mną patrząc się w moje oczy. Cisza trwała, a jego mięśnie się napięły. Dostrzegłam też dwa rumieńce na jego idealnych policzkach. Odetchnęłam głęboko.
- Ja ciebie też, Harry – wydukałam i poczułam jak łzy szczęścia wypełniają moje oczy.
Uniosłam delikatnie kąciki swoich ustach kiedy wspominałam to wydarzenie. Poczułam wtedy tęsknotę za Harrym i zaczęłam się martwić. Przecież on był w więzieniu… Przygryzłam wargę próbując się nie rozpłakać. Obraz mojego chłopaka siedzącego w ciemnej celi z daleka ode mnie sprawiał, że łzy same zaczęły spływać po moich policzkach.
Ale przecież on zabił człowieka, nie jest warty twojej miłości… - odezwał się nagle jakiś głos w mojej głowie. Westchnęłam. To była prawda. On okazał się mordercą. Był nieobliczalny, a co jeśli kiedyś się wkurzy i mnie też zabije?
Uderzyłam się mentalnie w głowę za to o czym pomyślałam. Szybko się ogarnęłam i przypomniało mi się, że mam jeden wielki problem. Jest przystojny, mega niebezpieczny i nazywa się Zayn Malik. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Minęło pół godziny, a Louisa nadal nie było. Co się stało z tą ciotą? Stukałam palcami o oparcie kanapy wyraźnie zaniepokojona. Już miałam ponownie wybierać numer przyjaciela kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili otworzyły się. Wstałam szybko z kanapy, by zobaczyć kto to. Zayn właśnie stanął w przejściu i uśmiechnął się szeroko na mój widok. Psychopata.
- Cześć, [T.I] – powiedział.
Nie odpowiedziałam. Mulat zauważył, że coś jest na rzeczy, bo byłam naprawdę wyk urwiście wystraszona. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, głos utknął gdzieś w połowie gardła, a reszta ciała niemiłosiernie się trzęsła. Co jak co, ale dobrą aktorką to nie jestem. Malik zmarszczył brwi i przyjrzał mi się od góry w dół. Jego wzrok zatrzymał się na niepozbieranych dokumentach, które nadal leżały na podłodze.
Głupia! – pomyślałam. Popatrzył na mnie, potem znowu na papiery, a ja zauważyłam, że drzwi są nadal otwarte. Teraz albo nigdy. Ruszyłam szybkim sprintem, minęłam zdezorientowanego Zayna w korytarzu i wybiegłam przez drzwi. Myślałam, że mi się uda, kiedy czyjeś ręce owinęły się wokół mojej talii zacieśniając mnie w morderczym uścisku.
- Nigdzie się nie wybierasz, panienko. Najpierw zapłacisz za to co zrobił twój ‘pożal się Boże’ chłopak – wyszeptał mi do ucha, a ja dostałam odruchów wymiotnych.
*
Przekręcałem się niespokojnie z jednego boku na drugi i cały czas nie mogłem się pozbyć tej cholernej myśli z głowy:
A co jeśli on ją zabił? Nie wybaczyłbym sobie gdyby ten psychol zabił [T.I] tym bardziej, że byłaby to tylko i wyłącznie moja mina. Mogłem nie ruszać Payne'a.
Warknąłem podnosząc się na równe nogi. W celi było ciemno, jedyne światło dochodziło przez niewielkie okienko w drzwiach. Musiałem coś zrobić. Nie mogłem siedzieć tak bezczynnie podczas gdy on mógł już rozprawiać się z moją dziewczyną. Oblizałem wargi i przeczesałem swoje tłuste już włosy. Przez to, że poniosło mnie na dzisiejszej rozmowie z Louisem nie dowiedziałem się od niego żadnych konkretów i tak naprawdę byłem goły i wesoły.
Louis sobie nie poradzi – to było pewne. Ktoś inny musiał mi pomóc, a w tamtej akurat chwili jedyną deską ratunku był on. Niall Horan – pierdolnięty na całej linii kucharz, diler narkotyków, oraz mój kolega z ławki. Chodziliśmy razem do szkoły średniej, ale ostatnio w ogóle się nie widzieliśmy. Wiedziałem, że interes dobrze mu się kręci. Trochę głupio było mi pytać o pomoc, ale nie miałem wyjścia. Trudne czasy wymagają drastycznych rozwiązań.
Podszedłem do drzwi i rozejrzałem się w poszukiwaniu dyżurnego. Był akurat blisko, więc zawołałem:
- Panie Smith!
Policjant podszedł do mnie i z miną bez wyrazu zapytał:
- Co jest Styles?
- Mama taką małą prośbę – zacząłem. – Czy mógłbym na chwilę zadzwonić, proszę?
Musiałem być miły, chociaż najchętniej potraktowałbym go swoją pięścią.
- Nie – opowiedział krótko.
Okej. Czyli pora na moje sprawdzone już kłamstwo.
- Ale, panie Smith. Moja dziewczyna wczoraj rodziła. Chciałbym po prostu dowiedzieć się co z nią i dzieckiem. Proszę mnie zrozumieć. Zostałem ojcem, a nawet nie wiem czy to chłopiec, czy dziewczynka. – spuściłem głowę.
Teraz tylko czekać aż zmięknie mu serce.
- Ugh… Najpierw robią dzieci, a później do pierdla się pakują. Ach, ta młodzież. Dobra, chodź – powiedział i otworzył celę.
Zakuł mnie w kajdanki i poprowadził do budki z telefonem. Stanąłem przed nią i jakimś cudem udało mi się wybrać numer Nialla nawet z kajdankami na nadgarstkach, które swoją drogą kurewsko mnie uwierały.
Rozmowa telefoniczna
- Niall Horan, słucham? -usłyszałem głos po drugiej stronie.
- Tutaj Styles, Harry Styles – odchrząknąłem.
Rozejrzałem się patrząc czy Smith nie stoi w pobliżu. Uff… gadał z kimś.
- Styles? Kurwa, jak miło cię słyszeć. Podobno w więzieniu byłeś, już cię zwolnili? – spytał ze swoim irlandzkim akcentem.
- Nie, dzwonię z pierdla. Mam do ciebie ważną sprawę. Musisz mi pomóc… - zacząłem.
Tak szczerze to nawet wstyd mi pisać po tym miesiącu nieobecności ;x Cóż, zawaliłam. Ale z resztą, nieważne. Przepraszam...... A tak btw to wymiękam przy tej przeróbce Hazzy *_____* Hahhaha lol
No to teraz druga sprawa. Pewnie kojarzycie Dżaś, prawda? No więc, postanowiłyśmy razem pisać fanfiction w te wakacje. Byłoby bardzo miło gdybyście zajrzeli ;3 Jest o One Direction, Justinie i wyspie śmierci, na którą trafili. Mam nadzieję, że Was zaciekawi :) http://the-island-of-death.blogspot.de/
Przepraszam, za końcówki de. ale jestem w Niemczech xD
By Klaudia